Syrop z dzikiej róży to typ przetworów, który powinien się znaleźć w każdej spiżarce, piwniczce czy kuchennej szafce. Ogromna ilość pozytywnych właściwości (zawiera bardzo dużo witaminy C, ma działanie przeciwzapalne i przeciwbakteryjne, a nawet przeciwgrzybiczne) plus przepyszny smak wynagradzają ilość pracy włożonej w jego przygotowanie.
W tym przepisie najlepiej sprawdzają się owoce dojrzałe, ale nie przemrożone. Ogólnie rzecz biorąc czas zbierania owoców dzikiej róży zależy od tego, do czego chcemy je wykorzystać. I tu polecam poczytać artykuły Klaudyny Hebdy, która moim zdaniem wyczerpuje temat w 100 %.
Ja o wielu rzeczach, właściwościach różnych składników potraw, ziół, itp. wiem, ale nie lubię o tym pisać. Nie czuję się ekspertem w temacie, dlatego zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest odesłanie do specjalisty. Klaudyna jest takim specjalistą, gdy nie mam pod ręką żadnej książki, a chcę poczytać na jakiś temat, też zaglądam na jej stronę.
Większość przepisów w sieci podaje, aby usuwać gniazda nasienne. W poniższym jest inaczej, bo pochodzi z bardzo starej książki o ziołolecznictwie, a ja dostałam go w formie przepisanej rok temu. Syrop na zdjęciach też jest z zeszłego roku, w tym jeszcze nie zbierałam owoców.
Gotowy syrop powinien odstać około 3-4 miesiące. Można go dodawać do wody czy lekko przestudzonej herbaty. Po zlaniu całości owoce można ponownie zalać dobrze ciepłą, przegotowaną wodą, np. na kompot. Po odstaniu ponownie naciągnie, takie zero waste w domowym wydaniu, żeby od razu nie wyrzucać owoców po syropie 😉
SYROP Z DZIKIEJ RÓŻY – NA PREZENT!
A teraz najlepsze – teraz jest ten czas, kiedy można zacząć myśleć o prezentach. Tak! Nie tylko święta, ale wszelkie okazje są dobre, by obdarować kogoś prezentem od serca.
Syrop z dzikiej róży może być genialnym prezentem dla Twoich rodziców, dziadków, przyjaciółki, sąsiadki. Dla każdego kto ma obniżoną odporność, dzieci w wieku szkolnym czy dbających o swoje zdrowie.
Wystarczy przygotować syrop w ładnych buteleczkach czy słoiczkach, a potem ozdobnie zapakować – w kawałek szarego papieru czy woreczek jutowy, dołożyć ładny bilecik i przewiązać wstążką. Proste, prawda? 😉
PRZEPIS NA SYROP Z DZIKIEJ RÓŻY
Składniki:
1 kg owoców dzikiej róży
0,5-1 kg cukru
1 litr wody
Sposób przygotowania:
Z owoców dzikiej róży odetnij czarne końcówki i dokładnie je opłucz. Ponakładaj do słoiczków lub butelek. Po czym w osobnym garnku zagotuj syrop z cukru i wody. Ilość wody można dostosować pod swój gust i smak, syrop będzie bardziej lub mniej słodki – stąd w przepisie aż taki rozstaw ilościowy cukru (ja daję niecały kilogram, mniej więcej 3/4).
Gotowym syropem zalej owoce, dokładniej powycieraj do sucha brzegi słoików i nakrętki, następnie zakręcić. Pasteryzuj około 12-15 minut.
Po więcej przepisów na przetwory, ale też jesienne potrawy zapraszam do najnowszego numeru
8 komentarzy
Witaj 🙂
Ja poszłam ‘na łatwiznę’ 😉
-po prostu- kiedy różę odszypułkuję, to wrzucam warstwę do słoika, zasypuję cukrem, i tak powtarzam aż dojdę do szyjki słoika ( ważne: pierwsza warstwa -róża, ostatnia warstwa -cukier)
Zamykam słoik -niezbyt mocno- stawiam np. na parapecie i obserwuję 🙂
Zazwyczaj nic się nie dzieje (czasem -kiedy w róży są jakieś robaczki- wtedy wychodzą 🙁 i słoik idzie na kompost)
Kiedy róża puści sok i zmiesza się z cukrem -słoiki dokręcam i stawiam na półkę spiżarki.
Nie pasteryzuję, bo z a b i j a to witaminy…
TO TYLE 🙂
Kiedy bierze mnie jakieś przeziębienie -łyżką odsączam od syropu różę, wyjmuję ze słoika, wrzucam do garnczka, zalewam wrzątkiem i gotuję na wolniuśkim ogniu ok. godzinki… róża pięknie naciąga i mam cudowny esencjonalny WZMACNIAJĄCY n a p a r Z róży (kiedy już wypiję -zalewam ponownie, ale teraz dodaje trochę cukru i ponownie j/w gotuję…. i wypijam)
Natomiast syrop wykorzystuję tak:
Na czczo -łycha syropu (ważne ! -po wypiciu nic NIE JEŚĆ i nic NIE PIĆ przez ok pół godziny =WTEDY m e g a ZADZIAŁA
można tak robić 3 x dziennie (na początku infekcji)
kiedy poczuję się trochę lepiej -2 x dziennie
a jak już zagrożenie minie -to profilaktycznie przez 3-4 dni- tylko na czczo 1 x dziennie
W Twoim przepisie trochę roboty z tą różą jest…….
nie mniej jednak też lepiej zrobić -niż nic nie zrobić 🙂
a oprócz zastosowania l e c z n i c z o takiego syropu, można dodawać do herbaty, czy mieszać tylko z wodą, ew. polewać np naleśniczki, racuszki drożdżowe itp. zastosowanie:)
Pozdrawiam serdecznie 😉
Przepisów jest (z tego co widziałam) bardzo dużo i bardzo różnych. Ja się z tym polubiłam, bo też w moim odczuciu dużo czasu nie zabiera (nie ma wydłubywania ziarenek, jak czasem czytam).
Syrop najczęściej stosuję do wody, tak zamiast kompotu. Czasem do herbaty, a tak sam bardzo rzadko zdarza mi się wypić, ale też mi smakuje. I owoce zawsze ponownie zalewam do naciągnięcia, często nawet 2-3 razy staram się to zrobić, żeby jak najwięcej odzyskać. Ja kocham smak tego syropu! 🙂
Nie wiem czy pasteryzacja zadziała na wartość witaminową gorzej niż ponowne gotowanie owoców? Ale u mnie odkąd robię jakiekolwiek przetwory bardzo sporadycznie zdarza mi się, że coś się nie zepsuje bez pasteryzacji, nawet nakładane w słoiki na gorąco, odwracane i pozostawiane do “złapania” pokrywek. Po wielu porażkach wolę poddać nawet krótkiej pasteryzacji, niż się rozczarować i wyrzucić wszystko…
Czy róża od razu puszcza sok w słoiku? Wczoraj zrobiłam syrop z Twojego przepisu i póki co wygląda to jak owoce zalane wodą, syrop w ogóle się nie zabarwił. Nie wiem, czy czekać, czy próbować to ratować :<
Nabierze koloru. Tak jak syrop, który został wykorzystany – po zalaniu owoców i odstawieniu na nowo puszcza kolor i smak.
Robię już drugi rok różę z Pani przepisu i jestem zachwycona, uwielbiam jej smak, jak otworzę zostawiam w lodówce, smakuje obłędnie na zimno. Dzisiaj powstaną nowe słoiczki:):)
Bardzo miło mi to czytać 🙂 cieszę się, że przepis się przydaje i oczywiście, że syrop smakuje! Ja go uwielbiam do wody lub herbaty i zawsze ponownie zalewam wodą owoce, żeby jeszcze “wyciągnąć” z nich smak.
a czy owoce z takimi nasionkami w środku też można jeść? do tej pory testowałam inne przepisy i właśnie duuużo roboty przy obieraniu (wyciąganiu tych nasionek ze środka), więc chciałabym wypróbować ten przepis.
Według mojej wiedzy można jeść też nasiona, tylko nie dużo i nie często. Chociaż wpływ na smak i konsystencję syropu lekki mają, to mi nawet szkoda byłoby czasu na taką dłubaninę z ich usuwaniem 🙂