1,6K
Pyszna i pożywna, a zarazem prosta w wykonaniu zupa krem na bulionie warzywnym, zaromatyzowana świeżym majerankiem. Nic tylko jeść 😉
Mąż się ze mnie śmiał, że takie banały fotografuję i zamierzam publikować… Cóż 😉 a nóż widelec znajdzie się ktoś, kto tak jak ja w dniu jej gotowania będzie potrzebował właśnie takiej kremowej zupy 🙂 takiej, którą można jeść/pić grubą słomką, bo z powodu przeraźliwego bólu zęba nic innego przez gardło nie przechodzi, że o gryzieniu nie wspomnę… 😉 dziś już jest na szczęście ok, ale taką zupkę przygotuję jeszcze nie raz, bo także Córcia się zajadała (też przez słomkę, no bo nie można inaczej niż Mama;)).
Składniki:
1/2 selera
1 pietruszka
3-4 marchewki
2-3 liście laurowe
4-5 ziaren ziela angielskiego
1 pęczek świeżego majeranku
6-7 średnich ziemniaków
2 łyżeczki suszonego lubczyku
100 ml śmietany 30%
Do smaku:
sól
pieprz
pieprz ziołowy
Sposób przygotowania:
Do garnka z gotującą się wodą wrzucamy obrany kawałek selera i pietruszkę, liście laurowe, ziele angielskie i trochę czarnego pieprzu. Po około 10-15 minutach dorzucamy pokrojoną w plasterki marchewkę. Gotujemy do momentu, aż warzywa zaczną się robić miękkie.
Do bulionu dorzucamy pokrojone w drobną kostkę ziemniaki. Przed wrzuceniem ziemniaków (lub nawet po, ale wtedy więcej roboty) jest dobry moment na wyjęcie liści laurowych i ziela (ja wolę zmiksowaną zupę bez tych przypraw).
Świeży majeranek płuczemy pod bieżącą wodą, osuszamy ręcznikiem papierowym i siekamy. Dorzucamy do zupy, gdy ziemniaki będą już miękkie (do zupy krem siekam z łodygą, do zwykłej obrywam same liście).
Zupę doprawiamy do smaku jeszcze lubczykiem, pieprzem, pieprzem ziołowym i solą – sól na koniec. Zabielamy śmietaną i miksujemy na gładki krem.
Rada: do zupy warto dodać łyżeczkę masła lub oleju rzepakowego, ponieważ większość witamin jest rozpuszczalna w tłuszczach. Można dodać też ząbek czosnku.
2 komentarze
Mniam, pomysły na rozgrzewające, jesienne zupy zawsze są mile widziane 🙂
Mam nadzieję, że z zębem już wszystko w porządku 🙂
Dzięki 😉 a z zębem jest prawie w porządku – ja tak reaguję na przeprowadzane leczenie… :/ ale do końca już bliżej niż dalej – oby ból nie wrócił 😉